wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt! :)

Umm... Dzień Dobry? Haha, jestem ciekawa czy ktoś tu jeszcze zagląda. Tak więc, moi drodzy. Chciałabym wam życzyć Wesołych Świąt. Teraz tak siedząc z laptopem przy choince przypomniałam sobie o tym moim malutkim blogu. Dużo radości, miłości, zdrowia. Spełnienia marzeń! Prezenty na pewno już rozpakowane, ale udanych prezentów pod choinką! Zastanawiałam się czy wrócić do blogowania, ale raczej nie z Kickiem tylko własnymi wymyślonymi bohaterami. Byłoby ciężko ze względu na czas, ponieważ jestem aktualnie w liceum, ale zbliżają się święta, a wena ostatnio dopisuje, więc czemu nie? :) Możecie mi dać znać w komentarzach czy w ogóle chcielibyście coś takiego, jeśli ktokolwiek tu zajrzy, haha ;D
Poza tym dosyć niedawno napisałam pewne krótkie opowiadanie (tak jakby od połowy, ale zawsze coś), więc też możecie napisać czy chcecie je przeczytać.
Pozdrawiam dawna A.Howard! :3

piątek, 15 marca 2013

Rozdział 17 - Ostatni


Cześć Wszystkim! Bardzo Was przepraszam, że przez tak długi czas nic nie dodawałam! Niestety nie miałam czasu ani weny, by cokolwiek napisać. Dzisiaj dopiero gdy weszłam na bloga i zobaczyłam te wiadomości na chacie i w komentarzach, tknęło mnie coś do napisania rozdziału. Ale niestety to będzie ostatni rozdział. Przykro mi, ale nie chcę żebyście czekali ponad miesiąc na kolejne rozdziały. Rozdział chcę zadedykować WSZYSTKIM czytelnikom, którzy wchodzili na bloga wyczekując na nowe posty. Mam nadzieję, że wam się spodoba, chociaż jak zwykle jest krótki. Pozdrawiam i żegnam... Wasza A.Howard.
________________________________________________________________
Gdy weszłam do środka serce mi zamarło. Na samym środku dojo stał wielki stół zastawiony przeróżnymi potrawami, a wokół stołu siedzieli nasi przyjaciele. Przywitali nas jakoś nie typowo.  Jack popatrzył na mnie niepewnie, jakby coś ukrywał. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Nie wiedziałam o co chodzi, a gdy spytałam cicho Jacka co się stało, nie odpowiedział. Wiem jedno. Wszyscy coś przede mną ukrywali. Starałam się tym nie przejmować.  Za 3 dni święta, które spędzę z Jackiem i rodziną.  To będą najpiękniejsze święta! Wiem to! Po posiłku przyjaciele przygotowali  mini prezenty dla wszystkich.  Nowy sweterek od Grace był prześliczny! Gdy już myślałam, że wszyscy poręczali sobie prezenty, podszedł do mnie Jack. Wyglądał na smutnego, ale nie mogłam się domyślić dlaczego. Miał ze sobą malutki prezencik.
- Jack. Myślałam, że my wręczamy sobie prezenty dopiero na gwiazdkę…- Jack spuścił głowę, żebym nie widziała jego wyrazu twarzy, ale wiem, że był smutny.-Coś się stało…
- Możemy pogadać na zewnątrz?- kiwnęłam głową i poszłam z Jackiem na pole. Spodziewałam się teraz najgorszego.- Słuchaj Kim… Jest coś o czym ci nie mówiłem. Od kiedy cię spotkałem widziałem w tobie kogoś więcej niż przyjaciela. Zawsze byłaś mi o wiele bliższa niż inni. Ten pocałunek na dziedzińcu to było dla mnie spełnienie największego marzenia, ale…- Jack był teraz jeszcze smutniejszy- ale muszę wyjechać.
Myślałam, że zaraz zemdleję. Łzy płynęły po moich policzkach roztapiając śnieg pod moimi nogami.
- Ale.. Ale jak wyjechać?!- mówiłam przez łzy- Dokąd? Na ile? Dlaczego?- Jack również miał policzki mokre od łez..
- Mamie upadła firma i znalazła nową. Ale ona jest… jest we Francji. Musimy się przeprowadzić- wyksztusił z siebie powstrzymując się od płaczu- Wylatujemy jutro z samego rana.. – dokończył i przytulił się do mnie mocno.
- Czemu nie powiedziałeś mi wcześniej?- mówiłam smutno wtulając się w jego ramiona.- Mogłabym.. mogłabym pomóc! – wyjąkałam i przytuliłam się do niego mocniej.
-Przykro mi… - odsunął mnie trochę, by zobaczyć moją twarz.- Ale wiedz, że zawsze będę o tobie myślał-powiedział łagodnie i mnie pocałował… po raz ostatni… a potem odszedł . Stałam tam cała zapłakana, patrząc na obraz Jacka, który był coraz dalej aż zniknął za mgłą. Wróciłam do domu i rzuciłam się na łóżko. Tyle ile wypłakałam tego wieczoru można by było liczyć w litrach. W końcu obraz się zamazał i zasnęłam. Nie po raz pierwszy śniły mi się wszystkie chwile spędzone z Jackiem. Ale teraz odczuwałam każdą chwilę snu sto razy mocniej. Obudziłam się późnym rankiem. Jack już pewnie leciał. Nie widziałam go od paru godzin, a już za nim bardzo tęskniłam. Ubrałam się niechętnie i zeszłam coś zjeść chociaż nie miałam na nic ochoty. Na dole siedziała moja mama. Od razu zobaczyła mój wyraz twarzy i pobiegła mnie przytulić.

- Tak mi przykro Kim!- powiedziała przytulając się do mnie..- Będzie dobrze - pocieszała mnie, a ja czułam się coraz gorzej. Mama zrobiła mi gorącej czekolady i wyszła do pracy jeszcze raz mnie pocieszając.
Mijały dni, a ja czułam się coraz gorzej. Obudziłam się rano i zwlokłam się z łóżka. „Dzisiaj Gwiazdka”- pomyślałam- „Dzisiejszy dzień miałam spędzić z Jackiem”.  Ubrałam się, jak najlepiej na święta i poszłam się przejść. Mijałam różne pary wyobrażając sobie, że to Ja i Jack. Ruszyłam dróżką, którą nie dawno szłam z Jackiem . Widziałam nas. Tych dwóch nastolatków, którzy śmieją się z niczego.  W pewnym momencie uśmiechnęłam się lekko. „Byliśmy zwariowani”- pomyślałam, gdy przechodziłam obok tej samej góry śniegu, w której obydwoje się tarzaliśmy. Mimo, że byliśmy ze sobą tak krótko czułam  jakbym była z nim od zawsze. Jakbyśmy byli razem od kiedy pierwszy raz się spotkali. Zrobiło mi się trochę zimniej, więc włożyłam ręce do kieszeni. Wyczułam coś palcami i szybko wyciągnęłam. W mojej ręce było małe pudełeczko. To samo pudełeczko, które trzymał Jack w ręce, jako prezent dla mnie. Usiadłam na pobliskiej ławce i rozpakowałam podarunek. W środku znalazłam naszyjnik. Małe srebrne jabłuszko zawieszone na łańcuszku. Po moich policzkach spłynęła łza.
- Połączyło nas jabłko. Jak w królewnie śnieżce.- Zaśmiałam się do siebie i ubrałam wisiorek. Po dłuższym spacerze wróciłam do domu, by pomóc mamie w przygotowaniach do świątecznej kolacji. Mama gdy zobaczyła, że się uśmiechałam, rozpromieniła się. To miały być najlepsze święta w moim życiu i będą! Przygotowaliśmy kolację, jak najlepiej umiałyśmy i usiadłyśmy w trójkę. Ja, Mama i Rose. Ich towarzystwo poprawiło mi nastrój. Zjadłyśmy i chwilę pogadałyśmy. Po długim świętowaniu w trójkę poszłam spać.
*****************************************************************
-KIM! Wstawaj! Dzisiaj pierwszy dzień szkoły! To twoja ostatnia klasa. Chyba nie chcesz się spóźnić!
- Już idę! – krzyknęłam i zeskoczyłam z łóżka. Umyłam się szybko i ubrałam w przygotowane ciuchy razem z wisiorkiem. Zbiegłam na dół, a mama rzuciła owoc jako śniadanie.- To cześć  Mamo!- krzyknęłam i pobiegłam do szkoły. Wbiegłam do klasy, ale była pusta. Gdzie są wszyscy? Chwila, chwila. Spojrzałam jeszcze raz na plan zajęć. Pierwsze zajęcia o 9:00?! Mama mnie wysłała do szkoły godzinę wcześniej?! Trudno.. może jej się pomyliło. Poszłam na stołówkę, by zjeść moje jabłko. Z przyzwyczajenia sobie nim rzucać. Jednak wyrzuciłam je zbyt wysoko i zanim zdążyłam je złapać, chwycił je ktoś inny…
-Cześć jestem Jack. To chyba twoje. – powiedział podając mi jabłko, ale ja już mu się rzuciłam na ramiona przewracając nas obojga.
-Ale.. ale jak? – zapytałam przez łzy.
Nie odpowiedział, ponieważ w tej samej chwili pocałowałam go.
KONIEC

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 16


-Mamo! Czy ty nas podglądałaś?!
-Mówiłam ci kiedyś, że strasznie przypominacie mi mnie i tatę?
-Kiedyś o tym wspominałaś…
-No właśnie. Za każdym razem kiedy na was spoglądam, widzę mnie i tatę jako 16-latków. Nasze zakłopotanie, gdy spoglądaliśmy na splecione ręce par chodzących wokół nas. Każde mrowienie ust przy najdelikatniejszym pocałunku i wszystkie spędzone razem chwile. Odkąd tata wyjechał Japonii nie czułam niczego podobnego, jak wtedy gdy Was widzę. Wtedy wszystkie wspomnienia i uczucia powracają. Bardzo tęsknie za twoim tatą…
-Mamo. Ja też za nim bardzo tęsknie! Nie jesteś sama! Masz jeszcze mnie i Rose!- przytuliłam mocno mamę.
Wysłuchując tych wszystkich wyznań mamy, naprawdę czułam znaczące podobieństwo pomiędzy nami. Ja i Jack przeżywamy to samo mijając pary, a każdy pocałunek wywołuję u mnie mrowienie ust. Bardzo się cieszę, że spotkałam kogoś takiego w moim życiu. Poszłam do swojego pokoju i rozłożyłam się na swoim wielkim łóżku. Zamknęłam oczy, a przede mną pojawiło się wspomnienie. Było to pierwsze nasze spotkanie. Stołówka. Upuszczone jabłko. Walka „Czarnych Smoków” z Jackiem. Pierwsza rozmowa. Gdyby nie on, nigdy nie poznałabym się na Ty’u i nie odeszłabym od nich. Dojo Wasabiego zostałoby zamknięte, ponieważ nie zdobyliby dwóch pasów. Milton nigdy nie odważyłby się zagadać do Julii, a ja nie zakochałabym się. Potem pojawiały się inne wspomnienia, które sprawiły, że usnęłam. Obudził mnie dźwięk telefonu.
-Halo?- powiedziałam lekko zaspanym głosem.
-Halo? Kim?- powiedział Jack.
-Tak? Coś się stało?
-Chciałem cię zapytać czy wybierasz się na dzisiejszy trening do dojo. Podobno Jerry coś dla nas przygotował.
-Jasne. A która jest godzina?
-Już 16:00! Wpaść po ciebie?
16:00?! Ile ja spałam?! Odpowiedziałam szybko Jackowi, że nie ma sprawy i zerwałam się z łóżka. Przyjrzałam się moim mocną rozczochranym włosom i szybko przywróciłam je do porządku. Szybko spakowałam strój do torby i pobiegłam na dół ubrać buty. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam i wybiegłam z domu chwytając Jacka za rękę.
-Zaraz się spóźnimy!- krzyknęłam do Jacka nadal biegnąc.
-Spokojnie Kim.- odpowiedział opanowanie Jack-Nie zauważą.
Po tym delikatnie pocałował mnie w usta i zaprowadził do dojo. Gdzie czekała na nas niespodzianka…
_________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam nic. Bardzo ciężko teraz u mnie z weną i z czasem. Dopiero teraz znalazłam chwilę, ponieważ już bardzo prosiliście bym coś dodała. Rozdział dedykuję AleXandrze i C.Maslow. To one najbardziej chciały tego rozdziału ;) Za niedługo postaram się dodać nowy.

piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział 15


Rozdział dedykuję C.Howard!<3 To ona kazała mi wstawić te wypociny! ;D 
_______________________________________________________
Obudziłam się dzisiaj późnym porankiem. To co się wydarzyło wczoraj przewyższało wszystkie moje najskrytsze marzenia! Dotknęłam moich ust. Nadal czułam przyjemne mrowienie. Wstałam i puściłam na cały pokój piosenkę, która odzwierciedlała moje uczucia. Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Jack na balu był bardzo słodki! Przetańczyliśmy każdy wolny taniec! Nikt tym razem nam nie przeszkodził. Z moich rozmyślań wyrwała mnie mama. Dzwonił telefon, który zostawiłam wczoraj na dole razem z torebką.
- Halo?
- No hej Kim. Co dzisiaj robisz? Idziemy po bułki?- Razem z Jackiem roześmialiśmy się z naszego żartu z chodzeniem. Jak można pytać kogoś „Będziesz ze mną chodził/a ?”. Jack i Ja zawsze tak kończymy to pytanie. Według mnie prawdziwy związek powinien pieczętować pocałunek. Ten który doświadczyłam wczoraj.
- Pewnie! Będę gotowa za 20 minut. – Odpowiedziałam, kiedy wreszcie przestaliśmy się śmiać.
- Będę za 25 minut pod twoim domem.
- Okay!- dodałam szybko i się rozłączyłam.
Poszłam do łazienki szybko się umyć i ubrać. Kiedy byłam gotowa wyjrzałam przez okno. Jack podszedł pod mój dom. Zbiegłam szybko po schodach i otworzyłam mu drzwi.  Postanowiliśmy wybrać się na dłuższy spacer. Szliśmy przez park. Na obsypanej śniegiem dróżce szła jakaś para. W przeciwieństwie do nas trzymali się za ręce. Popatrzyłam się na Jacka, który w tym samym momencie spojrzał na mnie, a potem na nasze ręce.
- Czy my też powinniśmy…? – zapytał zmieszany.
- Jeśli nie chcesz to nie…- powiedziałam smutnym tonem.
Jack zamiast odpowiedzieć pocałował mnie. Ogarnęło mnie ciepło. Staliśmy wtuleni w siebie aż Jack powiedział :
- Ja ZAWSZE chciałem, chce i będę chciał Kim! – uśmiechnął się i splótł nasze ręce w jedno. Pochodziliśmy jeszcze trochę aż zrobiło mi się bardzo zimno. Jack to zauważył i odprowadził mnie do domu. Pod bramką zauważyłam, że przez okno gapi się moja mama! Szepnęłam to Jackowi a on zaczął się niekontrolowanie śmiać. Po krótkiej chwili nie wytrzymałam i dołączyłam do niego. Mama patrzyła na nas jak na wariatów! Pociągnęłam Jacka za niewidoczny z okna murek i pocałowałam go(Jacka, nie murek)na pożegnanie.
- Do zobaczenia później!- krzyknęłam do nieco zszokowanego Jacka kierując się do drzwi! W domu mama udawała, że coś robi by się nie wydało to, co naprawdę robiła...





poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 14 ♥


Rozdział dedykuję C.Howard, Alexandrze a także wszystkim czytelniczkom <3!
_____________________________________________________
Dziś jest ten dzień. Dzień balu. Obudziłam się wczesnym rankiem i zaczęłam przygotowywać się do wigilii klasowej. Miałam na nią przygotowaną śliczną, elegancką sukienkę. Poszłam do łazienki by przygotować fryzurę i makijaż. Pokręciłam lekko włosy, a oczy przejechałam eyelinerem. Po około 20 minutach byłam gotowa do wyjścia. Spojrzałam jeszcze raz na swoje odbicie i ruszyłam na szkolny autobus. Na miejscu czekali na mnie przyjaciele. Grace podbiegła do mnie i skomentowała mój strój.
- Ślicznie wyglądasz! – krzyknęła, a przyjaciele z dojo przytaknęli.
- Dziękuję! Wy też!
Po korytarzach rozległ się dźwięk ostatniego dzwonka. Czas się udać do klas. Na miejscu czekały na nas pięknie wystrojone stoły, pokryte masą jedzenia. Wychowawczyni powiedziała parę słów i zaczęliśmy dzielić się opłatkami. Pierwsze życzenia rozpoczęłam od Grace. Życzyłam jej tego co najlepsze. Potem był Milton, Eddie, Jerry a na końcu Jack. Podszedł do mnie i powiedział:
- Kim, Kim, Kim… Życzę ci dużo zdrowia, szczęścia, dobrych ocen, udanego sylwestra, wymarzonego chłopaka…- wypowiadając ostatnie słowo spojrzał mi głęboko w oczy. Chciałam mu bardzo powiedzieć, że to on nim jest. Moglibyśmy tak wpatrywać się w siebie wieki, ale Pani kazała już zasiąść do posiłku. Złożyłam pośpiesznie życzenia Jackowi i go przytuliłam. Czułam się cudownie w jego ramionach. Pani jeszcze raz krzyknęła i musieliśmy się od siebie oderwać. Siedziałam koło Grace i Jacka. Na to spotkanie wraz z rodzicami przygotowaliśmy 12 różnych potraw. Czas minął dość szybko, a wigilia klasowa się kończyła. Wychowawczyni życzyła nam wesołych i spokojnych świąt. Zabraliśmy swoje rzeczy i poszliśmy na autobus. Po wejściu usiadłam koło moich przyjaciół. W drodze do domu omawialiśmy szczegóły balu. Grace zagwarantowała, że przyjdzie do mnie 2 godziny przed i razem się przyszykujemy. Jack i Jerry  przyjdą po nas a Eddie i Milton po Julie i Caroline- wybrankę Eddiego. Po wejściu do domu poszłam zmyć makijaż i zmienić fryzurę. W drodze do łazienki otworzyłam szafę i przyglądnęłam się mojej sukience na wieczór. Była cudowna. Przyłożyłam wieszak do ciała spoglądając na w lustro. W głowie miałam już fryzurę i makijaż pasujący do tego stroju. Przebrałam się w coś luźnego, zmyłam makijaż i umyłam włosy. Za godzinę przyjdzie Grace. Ogarnęłam trochę w pokoju i włączyłam laptopa. Na facebooku były tylko wczesne świąteczne życzenia. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Jak zawsze przyjaciółka przyszła 30 minut przed wyznaczoną godziną. Poszłyśmy do mojego pokoju i zaczęły się przygotowania. Opowiedziałam jej jaki wyobraziłam sobie makijaż a ona szybko go odtworzyła. Był idealny. Wysłuchałam jej prośby i pomalowałam ją najlepiej jak umiałam. Obydwie byłyśmy bardzo zadowolone ze swojej pracy. Ułożyłyśmy sobie nawzajem włosy i szybko się przebrałyśmy. Zostało nam 5 minut na ostatnie poprawki. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi od samochodu. Wyjrzałyśmy przez okno i zobaczyłyśmy piękną limuzynę a koło niej, naszych dzisiejszych partnerów. Ujrzeli nas i szybko skierowali się do drzwi wejściowych. Zbiegłam na dół i otworzyłam im. Gdy weszli do środka, usłyszałam z Grace jednogłośne „WOW”. Jack podszedł do mnie i wręczył mi bukiecik idealnie pasujący do sukienki. Chłopcy wyciągnęli ręce i poprowadzili nas do limuzyny. Czułyśmy się jak gwiazdy! Wnętrze limuzyny było tak samo piękne jak z zewnątrz. Szkoła była ozdobiona lampkami a nad wejściowymi drzwiami wisiał napis: „Bal Zimowy 2012”. Po wejściu do środka dostałam szoku. Jeszcze kilka godzin temu to była nudna szkoła a teraz wszystko było ozdobione lampkami i łańcuchami. W Sali, w której odbywał się bal było masę choinek. Na środku była postawiona platforma, na której stał zespół. Jack oprowadził mnie do stołu gdzie siedzieli wszyscy przyjaciele. Muzyka grała tak głośno, że prawie nie słyszałam własnych myśli. Zaczęła się dość fajna piosenka. Od razu wybiegłam z Jackiem na parkiet. Moje ruchy taneczne nie są zbyt dobre. Jack wpatrywał się  we mnie i wreszcie krzyknął:
- Kim możemy pogadać?
- CO?! Nic nie słyszę
- KIM! MUSZĘ Z TOBĄ POGADAĆ!
- Jack! Ja cię nie słyszę!
Chłopak chwycił mnie za rękę i wyprowadził  z Sali. Staliśmy sami na dziedzińcu.
-Co się stało ? – spytałam patrząc mu prosto w oczy.
- Kim ja..
KIM! – zawołał ktoś za nami. To był Jerry. – CHODŹ! Zostałaś królową balu!
- Jack muszę iść! – powiedziałam szybko.
- Nie tym razem!- Odpowiedział spoglądając mi głęboko w oczy. Przyciągnął mnie do siebie, a nasze usta się zetknęły. Czułam się jak w siódmym niebie!  Ten pocałunek mógł się nigdy nie kończyć. Jack jednak przerwał tą piękną chwilę.
- No to teraz idziemy po twoją  koronę! – krzyknął uśmiechnięty patrząc na moją rozkojarzoną twarz. Ponownie chwycił moją dłoń i pobiegliśmy do Sali. Po wejściu każdy wzrok był skierowany na nas.
- KIM CRAWFORD? – powiedział do mikrofonu dyrektor.
Reflektory rozjaśniały moją twarz kierującą się ku scenie. Na mojej głowie położono koronę. Wystarczy poczekać teraz na króla.
- Tegorocznym królem Balu Zimowego zostaje… JACK BREWER! Zapraszamy! – To wszystko było jak ze snu. Jack mnie pocałował, a teraz stoi koło mnie jako król balu. – Teraz zapraszamy naszą królewską parę do zatańczenia wspólnego tańca. Jack wystawił swą dłoń i poprowadził mnie na parkiet. W tle rozbrzmiewała wolna muzyka. Teraz liczyliśmy się tylko my. Kołysaliśmy się w rytm piosenki i pomyślałam, że teraz mu to powiem.
- Jack! Chcę żebyś wiedział, że czuję to samo.
 Uśmiechnął się i odparł delikatnym pocałunkiem.
________________________________________________________
Myślałam, że wyjdzie mi lepiej ten rozdział ale chciałam koniecznie wstawić go dzisiaj :) Chcę Wam życzyć Wesołych, spokojnych świąt. Super prezentów pod choinką i dużo radości! Zapraszam do komentowania :3

piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 13 cz.2


Jack spojrzał mi głęboko w oczy i zaczął zbliżać swoje usta do moich. Brakowało milimetra by nastąpił pocałunek.
-DZIECIAKI!- Krzyknął ktoś za nami- Wy się pochorujecie!- dodała ta osoba. Jack szybko wstał i dopiero teraz ujrzałam twarz nieznajomej. To była jakaś babcia. Widać, że typowy „moher”. Ma niezłe wyczucie.
- Wy w ogóle nie szanujecie swojego zdrowia! – zaczęła wygłaszać przemowę o tym. Ukradkiem spoglądałam na Jacka. Widać, że był lekko wkurzony zaistniałą sytuacją. Wykład się nie kończył. Na szczęście zadzwonił telefon. Ciężko było, ale udało nam się wymigać od dalszej części pouczania. Jack zapewnił, że mnie odprowadzi. Po drodze Jack nie wspomniał ani razu o tym co prawie zdarzyło się w zaspie. Babcia zepsuła wszystko. Niebawem byliśmy już pod domem. Przytuliłam Jacka na pożegnanie i pobiegłam do mamy, która czekała na mnie przed domem.
- Hej Mamo! Czemu czekasz na mrozie?
-Wyglądacie jak ja i tata, kiedy byliśmy mali… - powiedziała Mama uśmiechając się do mnie.
- Ale kto? Ja i Jack? – spytałam z niedowierzaniem.
- Tak! Pasujecie do siebie! – odpowiedziała z przekonaniem.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Mama popatrzyła na mnie jeszcze raz z uśmiechem na twarzy i szybko powiedziała:
- Jedziemy!
- Ale gdzie?
-Po rzeczy do paczki! – krzyknęła i ruszyła do auta. Przez te wszystkie wydarzenia zapomniałam o tym. Pojechałyśmy do pobliskiej galerii. Po wejściu do środka ujrzałam pięknie ozdobioną choinkę. Właściciele się postarali w tym roku. Wszystko było pięknie wystrojone. Z sufitu zwisały bombki zawieszone na specjalnych wstążeczkach, a każde wejście do sklepu było ozdobione gałązkami i różnymi ozdobami. Zaczęłyśmy wielkie poszukiwania. Po znalezieniu prezentów dla rodziców wpadłyśmy na pomysł co kupić małej Penny. Kupiłyśmy jej piękną lalkę i małą niespodziankę. Po powrocie do domu wszystko zapakowałam i poszłam do skrzynki by wysłać prezenty z życzeniami od nas. O wszystkim opowiedziałam Grace. Następne dni minęły bardzo szybko! Otrzymałyśmy odpowiedź od rodziny dziewczynki. Bardzo im się spodobał prezent. Napisali, że to będą najlepsze święta w ich życiu. Dołączyli własnoręczne kartki z życzeniami i pyszne ciasteczka domowej roboty. W szkole przygotowywaliśmy dekoracje na bal i wspólne wigilie klasowe.  Nim się spostrzegłam był 21 grudnia. Dzień balu…
______________________________________________________
Przepraszam, że nie połączyłam Kicka ale czekam na specjalny moment <3 Wkrótce następny rozdział :* Czekam na komentarze! ;3

środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 13 cz. 1


Obudziłam się wczesnym rankiem. Była sobota więc miałam dużo czasu by wypełnić dzisiejszą misję. Wzięłam czyste ubrania i udałam się do łazienki by wziąć prysznic. Wychodząc zauważyłam , że w nocy spadł śnieg. Idealne rozpoczęcie grudnia. Zeszłam na dół by zjeść śniadanie. Zrobiłam sobie tosty z serem i wróciłam do pokoju by przemyśleć dzisiejszą „misję”. Czyje marzenie mogę spełnić? Wszyscy przyjaciele są szczęśliwi. Weszłam na stronę by sprawdzić szczegóły zadania. Wczytałam się w szczegóły i już wiedziałam co robić. W dzisiejszych postanowieniach trzeba było pomóc spełnić marzenie kogoś w potrzebie. Polecono parę stron na, których można było znaleźć „Listy do mikołaja” od osób potrzebujących. Na jednej z nich była zakładka „Listy Wzruszające”. Był tam list od małej dziewczynki. Miała na imię Penny. Miała 8 lat. Jej mama jest chora na białaczkę, a jej tata nie może znaleźć dobrze płatnej pracy i mają bardzo mało pieniędzy. Napisała, że w tym roku na święta chciałaby żeby jej mama i tata dostali swoje wymarzone prezenty zamiast niej. Mama bardzo chciałaby dostać ciepły sweter i pantofle, a tata nieprzemakające buty na zimę. Dziewczynka chcę by były to wyjątkowe i piękne święta dla jej rodziców. Po przeczytaniu tego listu o mało się nie popłakałam. Zeszłam z laptopem na dół do mamy i zapytałam czy możemy przygotować paczkę dla tej rodziny. Sama niemalże się wzruszyła. Zgodziła się i powiedziała, że po południu kupimy i przygotujemy prezent dla rodziny. Więc miałam czas by spotkać się z przyjaciółmi. Zadzwoniłam do Grace i zapytałam czy da radę się spotkać. Niestety jest zajęta. Milton? Tak samo. Eddie? Jerry? Julia? Cheerleaderki? Ktokolwiek? Wszyscy zajęci. W moim telefonie został tylko jeden numer. Należał on do Jacka. Wybrałam zieloną słuchawkę i czekałam aż odbierze.
- Halo?
- Halo? No hej Jack
- Hej, hej. Co robisz?
- Właśnie chciałam cię zapytać o to samo. Chcesz się może przejść?
-Pewnie! Będę po ciebie za 20 minut.
Rozłączył się. Miałam chwilę by jeszcze raz się ogarnąć. Przeczesałam dokładnie włosy i ubrałam dodatkowy, ciepły sweter. Po 15 minutach byłam prawie gotowa. Wystarczyło jeszcze ubrać buty i rękawiczki. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Ubrałam szybko ostatnie dodatki  i ruszyłam do drzwi.
- Hej Kim. Ładnie wyglądasz. Idziemy?
- Hej! Dzięki ty też. Chodź!
Szliśmy wzdłuż polnej uliczki zasypanej śniegiem. Rozmawialiśmy o wszystkim co nam ślina przyniosła na język. Po jakiś 20 minutach spaceru dostaliśmy głupawki. Ludzie, którzy przechodzili koło nas śmiali się razem z nami lub z nas. Nieważne. Ja się śmiałam, Jack się śmiał i tak było dobrze. Po drodze zauważyliśmy wielką zaspę. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć , Jack spojrzał na mnie z złowieszczym uśmieszkiem i po chwili już leżałam cała w śniegu. Nie dałam za wygraną i wyciągnęłam rękę do przyjaciela by mi pomógł. Jack już miał mnie podnieść ale zaraz leżał koło mnie. Bawiliśmy się w zaspie jak małe dzieci. Rzucaliśmy i tarzaliśmy się aż w końcu wylądowałam na Jacku. Nasze twarze dzieliło dosłownie parę centymetrów. Jack spojrzał mi w głęboko w oczy i zaczął zbliżać swoje usta do moich…
__________________________________________________________________
No i jest ;D. Rozdział będzie się dzielił na 2 części ;3. Druga już niebawem a teraz zapraszam do komentowania pierwszej xd ;)