wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt! :)

Umm... Dzień Dobry? Haha, jestem ciekawa czy ktoś tu jeszcze zagląda. Tak więc, moi drodzy. Chciałabym wam życzyć Wesołych Świąt. Teraz tak siedząc z laptopem przy choince przypomniałam sobie o tym moim malutkim blogu. Dużo radości, miłości, zdrowia. Spełnienia marzeń! Prezenty na pewno już rozpakowane, ale udanych prezentów pod choinką! Zastanawiałam się czy wrócić do blogowania, ale raczej nie z Kickiem tylko własnymi wymyślonymi bohaterami. Byłoby ciężko ze względu na czas, ponieważ jestem aktualnie w liceum, ale zbliżają się święta, a wena ostatnio dopisuje, więc czemu nie? :) Możecie mi dać znać w komentarzach czy w ogóle chcielibyście coś takiego, jeśli ktokolwiek tu zajrzy, haha ;D
Poza tym dosyć niedawno napisałam pewne krótkie opowiadanie (tak jakby od połowy, ale zawsze coś), więc też możecie napisać czy chcecie je przeczytać.
Pozdrawiam dawna A.Howard! :3

piątek, 15 marca 2013

Rozdział 17 - Ostatni


Cześć Wszystkim! Bardzo Was przepraszam, że przez tak długi czas nic nie dodawałam! Niestety nie miałam czasu ani weny, by cokolwiek napisać. Dzisiaj dopiero gdy weszłam na bloga i zobaczyłam te wiadomości na chacie i w komentarzach, tknęło mnie coś do napisania rozdziału. Ale niestety to będzie ostatni rozdział. Przykro mi, ale nie chcę żebyście czekali ponad miesiąc na kolejne rozdziały. Rozdział chcę zadedykować WSZYSTKIM czytelnikom, którzy wchodzili na bloga wyczekując na nowe posty. Mam nadzieję, że wam się spodoba, chociaż jak zwykle jest krótki. Pozdrawiam i żegnam... Wasza A.Howard.
________________________________________________________________
Gdy weszłam do środka serce mi zamarło. Na samym środku dojo stał wielki stół zastawiony przeróżnymi potrawami, a wokół stołu siedzieli nasi przyjaciele. Przywitali nas jakoś nie typowo.  Jack popatrzył na mnie niepewnie, jakby coś ukrywał. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Nie wiedziałam o co chodzi, a gdy spytałam cicho Jacka co się stało, nie odpowiedział. Wiem jedno. Wszyscy coś przede mną ukrywali. Starałam się tym nie przejmować.  Za 3 dni święta, które spędzę z Jackiem i rodziną.  To będą najpiękniejsze święta! Wiem to! Po posiłku przyjaciele przygotowali  mini prezenty dla wszystkich.  Nowy sweterek od Grace był prześliczny! Gdy już myślałam, że wszyscy poręczali sobie prezenty, podszedł do mnie Jack. Wyglądał na smutnego, ale nie mogłam się domyślić dlaczego. Miał ze sobą malutki prezencik.
- Jack. Myślałam, że my wręczamy sobie prezenty dopiero na gwiazdkę…- Jack spuścił głowę, żebym nie widziała jego wyrazu twarzy, ale wiem, że był smutny.-Coś się stało…
- Możemy pogadać na zewnątrz?- kiwnęłam głową i poszłam z Jackiem na pole. Spodziewałam się teraz najgorszego.- Słuchaj Kim… Jest coś o czym ci nie mówiłem. Od kiedy cię spotkałem widziałem w tobie kogoś więcej niż przyjaciela. Zawsze byłaś mi o wiele bliższa niż inni. Ten pocałunek na dziedzińcu to było dla mnie spełnienie największego marzenia, ale…- Jack był teraz jeszcze smutniejszy- ale muszę wyjechać.
Myślałam, że zaraz zemdleję. Łzy płynęły po moich policzkach roztapiając śnieg pod moimi nogami.
- Ale.. Ale jak wyjechać?!- mówiłam przez łzy- Dokąd? Na ile? Dlaczego?- Jack również miał policzki mokre od łez..
- Mamie upadła firma i znalazła nową. Ale ona jest… jest we Francji. Musimy się przeprowadzić- wyksztusił z siebie powstrzymując się od płaczu- Wylatujemy jutro z samego rana.. – dokończył i przytulił się do mnie mocno.
- Czemu nie powiedziałeś mi wcześniej?- mówiłam smutno wtulając się w jego ramiona.- Mogłabym.. mogłabym pomóc! – wyjąkałam i przytuliłam się do niego mocniej.
-Przykro mi… - odsunął mnie trochę, by zobaczyć moją twarz.- Ale wiedz, że zawsze będę o tobie myślał-powiedział łagodnie i mnie pocałował… po raz ostatni… a potem odszedł . Stałam tam cała zapłakana, patrząc na obraz Jacka, który był coraz dalej aż zniknął za mgłą. Wróciłam do domu i rzuciłam się na łóżko. Tyle ile wypłakałam tego wieczoru można by było liczyć w litrach. W końcu obraz się zamazał i zasnęłam. Nie po raz pierwszy śniły mi się wszystkie chwile spędzone z Jackiem. Ale teraz odczuwałam każdą chwilę snu sto razy mocniej. Obudziłam się późnym rankiem. Jack już pewnie leciał. Nie widziałam go od paru godzin, a już za nim bardzo tęskniłam. Ubrałam się niechętnie i zeszłam coś zjeść chociaż nie miałam na nic ochoty. Na dole siedziała moja mama. Od razu zobaczyła mój wyraz twarzy i pobiegła mnie przytulić.

- Tak mi przykro Kim!- powiedziała przytulając się do mnie..- Będzie dobrze - pocieszała mnie, a ja czułam się coraz gorzej. Mama zrobiła mi gorącej czekolady i wyszła do pracy jeszcze raz mnie pocieszając.
Mijały dni, a ja czułam się coraz gorzej. Obudziłam się rano i zwlokłam się z łóżka. „Dzisiaj Gwiazdka”- pomyślałam- „Dzisiejszy dzień miałam spędzić z Jackiem”.  Ubrałam się, jak najlepiej na święta i poszłam się przejść. Mijałam różne pary wyobrażając sobie, że to Ja i Jack. Ruszyłam dróżką, którą nie dawno szłam z Jackiem . Widziałam nas. Tych dwóch nastolatków, którzy śmieją się z niczego.  W pewnym momencie uśmiechnęłam się lekko. „Byliśmy zwariowani”- pomyślałam, gdy przechodziłam obok tej samej góry śniegu, w której obydwoje się tarzaliśmy. Mimo, że byliśmy ze sobą tak krótko czułam  jakbym była z nim od zawsze. Jakbyśmy byli razem od kiedy pierwszy raz się spotkali. Zrobiło mi się trochę zimniej, więc włożyłam ręce do kieszeni. Wyczułam coś palcami i szybko wyciągnęłam. W mojej ręce było małe pudełeczko. To samo pudełeczko, które trzymał Jack w ręce, jako prezent dla mnie. Usiadłam na pobliskiej ławce i rozpakowałam podarunek. W środku znalazłam naszyjnik. Małe srebrne jabłuszko zawieszone na łańcuszku. Po moich policzkach spłynęła łza.
- Połączyło nas jabłko. Jak w królewnie śnieżce.- Zaśmiałam się do siebie i ubrałam wisiorek. Po dłuższym spacerze wróciłam do domu, by pomóc mamie w przygotowaniach do świątecznej kolacji. Mama gdy zobaczyła, że się uśmiechałam, rozpromieniła się. To miały być najlepsze święta w moim życiu i będą! Przygotowaliśmy kolację, jak najlepiej umiałyśmy i usiadłyśmy w trójkę. Ja, Mama i Rose. Ich towarzystwo poprawiło mi nastrój. Zjadłyśmy i chwilę pogadałyśmy. Po długim świętowaniu w trójkę poszłam spać.
*****************************************************************
-KIM! Wstawaj! Dzisiaj pierwszy dzień szkoły! To twoja ostatnia klasa. Chyba nie chcesz się spóźnić!
- Już idę! – krzyknęłam i zeskoczyłam z łóżka. Umyłam się szybko i ubrałam w przygotowane ciuchy razem z wisiorkiem. Zbiegłam na dół, a mama rzuciła owoc jako śniadanie.- To cześć  Mamo!- krzyknęłam i pobiegłam do szkoły. Wbiegłam do klasy, ale była pusta. Gdzie są wszyscy? Chwila, chwila. Spojrzałam jeszcze raz na plan zajęć. Pierwsze zajęcia o 9:00?! Mama mnie wysłała do szkoły godzinę wcześniej?! Trudno.. może jej się pomyliło. Poszłam na stołówkę, by zjeść moje jabłko. Z przyzwyczajenia sobie nim rzucać. Jednak wyrzuciłam je zbyt wysoko i zanim zdążyłam je złapać, chwycił je ktoś inny…
-Cześć jestem Jack. To chyba twoje. – powiedział podając mi jabłko, ale ja już mu się rzuciłam na ramiona przewracając nas obojga.
-Ale.. ale jak? – zapytałam przez łzy.
Nie odpowiedział, ponieważ w tej samej chwili pocałowałam go.
KONIEC

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 16


-Mamo! Czy ty nas podglądałaś?!
-Mówiłam ci kiedyś, że strasznie przypominacie mi mnie i tatę?
-Kiedyś o tym wspominałaś…
-No właśnie. Za każdym razem kiedy na was spoglądam, widzę mnie i tatę jako 16-latków. Nasze zakłopotanie, gdy spoglądaliśmy na splecione ręce par chodzących wokół nas. Każde mrowienie ust przy najdelikatniejszym pocałunku i wszystkie spędzone razem chwile. Odkąd tata wyjechał Japonii nie czułam niczego podobnego, jak wtedy gdy Was widzę. Wtedy wszystkie wspomnienia i uczucia powracają. Bardzo tęsknie za twoim tatą…
-Mamo. Ja też za nim bardzo tęsknie! Nie jesteś sama! Masz jeszcze mnie i Rose!- przytuliłam mocno mamę.
Wysłuchując tych wszystkich wyznań mamy, naprawdę czułam znaczące podobieństwo pomiędzy nami. Ja i Jack przeżywamy to samo mijając pary, a każdy pocałunek wywołuję u mnie mrowienie ust. Bardzo się cieszę, że spotkałam kogoś takiego w moim życiu. Poszłam do swojego pokoju i rozłożyłam się na swoim wielkim łóżku. Zamknęłam oczy, a przede mną pojawiło się wspomnienie. Było to pierwsze nasze spotkanie. Stołówka. Upuszczone jabłko. Walka „Czarnych Smoków” z Jackiem. Pierwsza rozmowa. Gdyby nie on, nigdy nie poznałabym się na Ty’u i nie odeszłabym od nich. Dojo Wasabiego zostałoby zamknięte, ponieważ nie zdobyliby dwóch pasów. Milton nigdy nie odważyłby się zagadać do Julii, a ja nie zakochałabym się. Potem pojawiały się inne wspomnienia, które sprawiły, że usnęłam. Obudził mnie dźwięk telefonu.
-Halo?- powiedziałam lekko zaspanym głosem.
-Halo? Kim?- powiedział Jack.
-Tak? Coś się stało?
-Chciałem cię zapytać czy wybierasz się na dzisiejszy trening do dojo. Podobno Jerry coś dla nas przygotował.
-Jasne. A która jest godzina?
-Już 16:00! Wpaść po ciebie?
16:00?! Ile ja spałam?! Odpowiedziałam szybko Jackowi, że nie ma sprawy i zerwałam się z łóżka. Przyjrzałam się moim mocną rozczochranym włosom i szybko przywróciłam je do porządku. Szybko spakowałam strój do torby i pobiegłam na dół ubrać buty. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam i wybiegłam z domu chwytając Jacka za rękę.
-Zaraz się spóźnimy!- krzyknęłam do Jacka nadal biegnąc.
-Spokojnie Kim.- odpowiedział opanowanie Jack-Nie zauważą.
Po tym delikatnie pocałował mnie w usta i zaprowadził do dojo. Gdzie czekała na nas niespodzianka…
_________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam nic. Bardzo ciężko teraz u mnie z weną i z czasem. Dopiero teraz znalazłam chwilę, ponieważ już bardzo prosiliście bym coś dodała. Rozdział dedykuję AleXandrze i C.Maslow. To one najbardziej chciały tego rozdziału ;) Za niedługo postaram się dodać nowy.

piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział 15


Rozdział dedykuję C.Howard!<3 To ona kazała mi wstawić te wypociny! ;D 
_______________________________________________________
Obudziłam się dzisiaj późnym porankiem. To co się wydarzyło wczoraj przewyższało wszystkie moje najskrytsze marzenia! Dotknęłam moich ust. Nadal czułam przyjemne mrowienie. Wstałam i puściłam na cały pokój piosenkę, która odzwierciedlała moje uczucia. Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Jack na balu był bardzo słodki! Przetańczyliśmy każdy wolny taniec! Nikt tym razem nam nie przeszkodził. Z moich rozmyślań wyrwała mnie mama. Dzwonił telefon, który zostawiłam wczoraj na dole razem z torebką.
- Halo?
- No hej Kim. Co dzisiaj robisz? Idziemy po bułki?- Razem z Jackiem roześmialiśmy się z naszego żartu z chodzeniem. Jak można pytać kogoś „Będziesz ze mną chodził/a ?”. Jack i Ja zawsze tak kończymy to pytanie. Według mnie prawdziwy związek powinien pieczętować pocałunek. Ten który doświadczyłam wczoraj.
- Pewnie! Będę gotowa za 20 minut. – Odpowiedziałam, kiedy wreszcie przestaliśmy się śmiać.
- Będę za 25 minut pod twoim domem.
- Okay!- dodałam szybko i się rozłączyłam.
Poszłam do łazienki szybko się umyć i ubrać. Kiedy byłam gotowa wyjrzałam przez okno. Jack podszedł pod mój dom. Zbiegłam szybko po schodach i otworzyłam mu drzwi.  Postanowiliśmy wybrać się na dłuższy spacer. Szliśmy przez park. Na obsypanej śniegiem dróżce szła jakaś para. W przeciwieństwie do nas trzymali się za ręce. Popatrzyłam się na Jacka, który w tym samym momencie spojrzał na mnie, a potem na nasze ręce.
- Czy my też powinniśmy…? – zapytał zmieszany.
- Jeśli nie chcesz to nie…- powiedziałam smutnym tonem.
Jack zamiast odpowiedzieć pocałował mnie. Ogarnęło mnie ciepło. Staliśmy wtuleni w siebie aż Jack powiedział :
- Ja ZAWSZE chciałem, chce i będę chciał Kim! – uśmiechnął się i splótł nasze ręce w jedno. Pochodziliśmy jeszcze trochę aż zrobiło mi się bardzo zimno. Jack to zauważył i odprowadził mnie do domu. Pod bramką zauważyłam, że przez okno gapi się moja mama! Szepnęłam to Jackowi a on zaczął się niekontrolowanie śmiać. Po krótkiej chwili nie wytrzymałam i dołączyłam do niego. Mama patrzyła na nas jak na wariatów! Pociągnęłam Jacka za niewidoczny z okna murek i pocałowałam go(Jacka, nie murek)na pożegnanie.
- Do zobaczenia później!- krzyknęłam do nieco zszokowanego Jacka kierując się do drzwi! W domu mama udawała, że coś robi by się nie wydało to, co naprawdę robiła...