piątek, 15 marca 2013

Rozdział 17 - Ostatni


Cześć Wszystkim! Bardzo Was przepraszam, że przez tak długi czas nic nie dodawałam! Niestety nie miałam czasu ani weny, by cokolwiek napisać. Dzisiaj dopiero gdy weszłam na bloga i zobaczyłam te wiadomości na chacie i w komentarzach, tknęło mnie coś do napisania rozdziału. Ale niestety to będzie ostatni rozdział. Przykro mi, ale nie chcę żebyście czekali ponad miesiąc na kolejne rozdziały. Rozdział chcę zadedykować WSZYSTKIM czytelnikom, którzy wchodzili na bloga wyczekując na nowe posty. Mam nadzieję, że wam się spodoba, chociaż jak zwykle jest krótki. Pozdrawiam i żegnam... Wasza A.Howard.
________________________________________________________________
Gdy weszłam do środka serce mi zamarło. Na samym środku dojo stał wielki stół zastawiony przeróżnymi potrawami, a wokół stołu siedzieli nasi przyjaciele. Przywitali nas jakoś nie typowo.  Jack popatrzył na mnie niepewnie, jakby coś ukrywał. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Nie wiedziałam o co chodzi, a gdy spytałam cicho Jacka co się stało, nie odpowiedział. Wiem jedno. Wszyscy coś przede mną ukrywali. Starałam się tym nie przejmować.  Za 3 dni święta, które spędzę z Jackiem i rodziną.  To będą najpiękniejsze święta! Wiem to! Po posiłku przyjaciele przygotowali  mini prezenty dla wszystkich.  Nowy sweterek od Grace był prześliczny! Gdy już myślałam, że wszyscy poręczali sobie prezenty, podszedł do mnie Jack. Wyglądał na smutnego, ale nie mogłam się domyślić dlaczego. Miał ze sobą malutki prezencik.
- Jack. Myślałam, że my wręczamy sobie prezenty dopiero na gwiazdkę…- Jack spuścił głowę, żebym nie widziała jego wyrazu twarzy, ale wiem, że był smutny.-Coś się stało…
- Możemy pogadać na zewnątrz?- kiwnęłam głową i poszłam z Jackiem na pole. Spodziewałam się teraz najgorszego.- Słuchaj Kim… Jest coś o czym ci nie mówiłem. Od kiedy cię spotkałem widziałem w tobie kogoś więcej niż przyjaciela. Zawsze byłaś mi o wiele bliższa niż inni. Ten pocałunek na dziedzińcu to było dla mnie spełnienie największego marzenia, ale…- Jack był teraz jeszcze smutniejszy- ale muszę wyjechać.
Myślałam, że zaraz zemdleję. Łzy płynęły po moich policzkach roztapiając śnieg pod moimi nogami.
- Ale.. Ale jak wyjechać?!- mówiłam przez łzy- Dokąd? Na ile? Dlaczego?- Jack również miał policzki mokre od łez..
- Mamie upadła firma i znalazła nową. Ale ona jest… jest we Francji. Musimy się przeprowadzić- wyksztusił z siebie powstrzymując się od płaczu- Wylatujemy jutro z samego rana.. – dokończył i przytulił się do mnie mocno.
- Czemu nie powiedziałeś mi wcześniej?- mówiłam smutno wtulając się w jego ramiona.- Mogłabym.. mogłabym pomóc! – wyjąkałam i przytuliłam się do niego mocniej.
-Przykro mi… - odsunął mnie trochę, by zobaczyć moją twarz.- Ale wiedz, że zawsze będę o tobie myślał-powiedział łagodnie i mnie pocałował… po raz ostatni… a potem odszedł . Stałam tam cała zapłakana, patrząc na obraz Jacka, który był coraz dalej aż zniknął za mgłą. Wróciłam do domu i rzuciłam się na łóżko. Tyle ile wypłakałam tego wieczoru można by było liczyć w litrach. W końcu obraz się zamazał i zasnęłam. Nie po raz pierwszy śniły mi się wszystkie chwile spędzone z Jackiem. Ale teraz odczuwałam każdą chwilę snu sto razy mocniej. Obudziłam się późnym rankiem. Jack już pewnie leciał. Nie widziałam go od paru godzin, a już za nim bardzo tęskniłam. Ubrałam się niechętnie i zeszłam coś zjeść chociaż nie miałam na nic ochoty. Na dole siedziała moja mama. Od razu zobaczyła mój wyraz twarzy i pobiegła mnie przytulić.

- Tak mi przykro Kim!- powiedziała przytulając się do mnie..- Będzie dobrze - pocieszała mnie, a ja czułam się coraz gorzej. Mama zrobiła mi gorącej czekolady i wyszła do pracy jeszcze raz mnie pocieszając.
Mijały dni, a ja czułam się coraz gorzej. Obudziłam się rano i zwlokłam się z łóżka. „Dzisiaj Gwiazdka”- pomyślałam- „Dzisiejszy dzień miałam spędzić z Jackiem”.  Ubrałam się, jak najlepiej na święta i poszłam się przejść. Mijałam różne pary wyobrażając sobie, że to Ja i Jack. Ruszyłam dróżką, którą nie dawno szłam z Jackiem . Widziałam nas. Tych dwóch nastolatków, którzy śmieją się z niczego.  W pewnym momencie uśmiechnęłam się lekko. „Byliśmy zwariowani”- pomyślałam, gdy przechodziłam obok tej samej góry śniegu, w której obydwoje się tarzaliśmy. Mimo, że byliśmy ze sobą tak krótko czułam  jakbym była z nim od zawsze. Jakbyśmy byli razem od kiedy pierwszy raz się spotkali. Zrobiło mi się trochę zimniej, więc włożyłam ręce do kieszeni. Wyczułam coś palcami i szybko wyciągnęłam. W mojej ręce było małe pudełeczko. To samo pudełeczko, które trzymał Jack w ręce, jako prezent dla mnie. Usiadłam na pobliskiej ławce i rozpakowałam podarunek. W środku znalazłam naszyjnik. Małe srebrne jabłuszko zawieszone na łańcuszku. Po moich policzkach spłynęła łza.
- Połączyło nas jabłko. Jak w królewnie śnieżce.- Zaśmiałam się do siebie i ubrałam wisiorek. Po dłuższym spacerze wróciłam do domu, by pomóc mamie w przygotowaniach do świątecznej kolacji. Mama gdy zobaczyła, że się uśmiechałam, rozpromieniła się. To miały być najlepsze święta w moim życiu i będą! Przygotowaliśmy kolację, jak najlepiej umiałyśmy i usiadłyśmy w trójkę. Ja, Mama i Rose. Ich towarzystwo poprawiło mi nastrój. Zjadłyśmy i chwilę pogadałyśmy. Po długim świętowaniu w trójkę poszłam spać.
*****************************************************************
-KIM! Wstawaj! Dzisiaj pierwszy dzień szkoły! To twoja ostatnia klasa. Chyba nie chcesz się spóźnić!
- Już idę! – krzyknęłam i zeskoczyłam z łóżka. Umyłam się szybko i ubrałam w przygotowane ciuchy razem z wisiorkiem. Zbiegłam na dół, a mama rzuciła owoc jako śniadanie.- To cześć  Mamo!- krzyknęłam i pobiegłam do szkoły. Wbiegłam do klasy, ale była pusta. Gdzie są wszyscy? Chwila, chwila. Spojrzałam jeszcze raz na plan zajęć. Pierwsze zajęcia o 9:00?! Mama mnie wysłała do szkoły godzinę wcześniej?! Trudno.. może jej się pomyliło. Poszłam na stołówkę, by zjeść moje jabłko. Z przyzwyczajenia sobie nim rzucać. Jednak wyrzuciłam je zbyt wysoko i zanim zdążyłam je złapać, chwycił je ktoś inny…
-Cześć jestem Jack. To chyba twoje. – powiedział podając mi jabłko, ale ja już mu się rzuciłam na ramiona przewracając nas obojga.
-Ale.. ale jak? – zapytałam przez łzy.
Nie odpowiedział, ponieważ w tej samej chwili pocałowałam go.
KONIEC